niedziela, 2 lutego 2014

MOONLIGHT CHEMISTRY - CHAPTER 1

                                    



-Wow! - dziewczyny powiedziały niemalże równocześnie, z zachwyceniem i niedowierzaniem, że tak straszna szkoła, może być tak ładna w środku.
Stały jak wryte, podziwiając wnętrze szkoły. Przed nimi ciągnął się wielki i długi hol, w którym po prawej stronie rzędem ustawione były metalowe szafki dla uczniów.Po lewej zaś były drzwi od sal lekcyjnych, z których dobiegały hałasy, prowadzonych lekcji. Wszystko było takie sterylne i czyste, nowe i zadbane, przeciwieństwo amerykańskich szkół, do których uczęszczały dziewczyny. Po paru minutach stania i oglądania holu, ruszyły równym krokiem w celu obejrzenia całej szkoły. Hol wydawał się ciągnąć w nieskończoność, wreszcie doszły do miejsca, w którym znajdował się kącik nauczycieli.
-Ej, dziewczyny - szepnęła Jade - nie wydaje wam, się że jesteśmy obserwowane - wydukała ostrożnie, oglądając się za siebie.
-Też masz takie przeczucie? - oznajmiła Alison.
-Dyrektor już na was czeka. - Powiedział nieznany dotąd głos dobiegający zza ich pleców, odbijając się echem od ścian holu. 
Dziewczyny zaszokowane, szybko obróciły się w jego stronę. W drzwiach od sekretariatu stał średniego wzrostu chłopak z dużymi brązowymi oczami i włosami tego samego koloru. Stał nienaruszony jak posąg, mierząc je posępnie wzrokiem. Wyraz jego twarzy nie wskazywał żadnych emocji. Dziewczyny pośpieszyły się na wzajem i nieśmiało weszły do sekretariatu, z którego trafiły do dość małego pokoju dyrektora. Za biurkiem siedział starszy pan z paroma siwymi włosami na głowie.Wstał by przywitać się z dziewczynami.Te ukłoniły się tak jak w  Koreii przystało. Ręką wskazał im na krzesła w geście by usiadły - tak też zrobiły. Posłusznie, jak jeszcze nigdy, usiadły na wyznaczonych miejscach. Obiegły wzrokiem pomieszczenie. Było dość duże by zmieścić taką ilość osób. Musiały zaprezentować się w jak najlepszym świetle. 
-Witam was bardzo serdecznie w naszej szkole Shinghwa! - radośnie przywitał dyrektor - to wy jesteście tymi panienkami z wymiany, jak sądzę i widzę - stwierdził radośnie podśmiewając się pod nosem.
-Dz...Dzień dobry - wstydliwie odpowiedziały chórem.
-Heol, jak dobrze wychowane panienki. Kyungsoo, zaparz nam dzbaneczek herbaty.
-N...Nie ma takiej potrzeby - jąkając się z nerwów wtrąciła Alison - Niech się nie fatyguje.- Kończąc przejechała wzrokiem po stojącym cicho chłopaku w kącie obok drzwi. 
-Cóż...no dobrze, niech więc tak będzie- odpowiedział dyrektor.
-Niecodziennie robimy takie wymiany, ale od dawna nie było żadnej. Więc cóż trzeba było w końcu jakąś zrobić.- Mówił dyrektor rzucając spojrzeniem na siedzące cicho dziewczyny. 
-Ach właśnie!, nie przedstawiłem się. - Przypomniał sobie dyrektor po paru minutach. 
-Nazywam się Choi Kim Park. Dowodzę tą niezwykłą szkołą od bardzo dawna. - mówiąc podkreślił szczególnie słowo "niezwykłą". - A to jest przewodniczący Kyungsoo, ale możecie nazywać go D.O jak wszyscy. - Wskazał na chłopaka teraz stojącego obok jego fotela. 
Ukłonił się w stronę dziewczyn z gracją i elegancją. Było czuć, że jest bardzo ważny i się z nim liczą a dyrektor ma go za swojego ulubieńca i powiernika. 
Dziewczyny poczuły do niego respekt. Był bardzo cicho i pomału zaczynały go nie dostrzegać. 
-Jestem przewodniczącym. Więc od dziś z problemami zwracajcie się do mnie. Oprowadzę was po szkole i dopilnuje żebyście się tu odnalazły. - Kyungsoo co i rusz zmieniał pole widzenia wzroku z jednej na drugą. Nie był to onieśmielające spojrzenie. Raczej mrożące krew w żyłach, dominujące spojrzenie z którym nie dało się nie liczyć. Jade przełknęła ślinę gdy to na nią przeniósł wzrok który za długo na niej się skupił.  Katherina przejechała palcem po kolanie Alison by dać jej znak, że jest dziwnie. Alison poczuła znak Katheriny i odwzajemniła takie samo uczucie. 
-Tu macie teczkę - popchnął ręką stos papierowych teczek z zawartością w ich stronę po drewnianym blacie biurka.- Zawierają dokumenty które odpowiedzą na większość waszych pytań oraz plany lekcji, mapę szkoły i dormitorium  i oczywiście regulamin, którego nie przestrzeganie grozi surowymi karami. - D.O wyręczał dyrektora, tłumacząc jasno i klarownie najważniejsze rzeczy. Nie wiedziały kogo mają bardziej poważać. D.O czy dyrektora. 
-Więcej dowiecie się w najbliższym czasie. Kyungsoo się tym zajmie, więc możecie być spokojne.- Dyrektor wstał i przechodząc obok chłopaka zaszczycił go, poklepaniem po plecach. 
-Tak więc mogę wam tylko życzyć, szczęścia i wytrwałości.- Dyrektor Choi zatrzymał się jeszcze na minute ostatni raz patrząc na stojącą już grupkę, zanim wyszedł z gabinetu.- A i zapomniał bym, najważniejszego. Miejcie oczy szeroko otwarte, moje młode damy. - Dokończył ze śmiechem, zamykając za sobą drzwi. Zostawiając je z posępnym D.O. 
    
***
-Za mną!. - Nakazał cicho ale władczo Kyungsoo po tym jak dyrektor zostawił ich bez słowa. 
Szły posłusznie, nie zadając pytań. Zbyt lękając się chłopaka. 
Szli przez wciąż pusty hol, który wydawał się ciągnąć. Alison przez chwile przeszła głupia myśl na myśli, że chłopak kieruje je do lochów gdzie torturuje całą szkołę. Ale zaraz po chwili wyrwał ją z zamyślenia cichy szept Kate. 
-Jay, nie wydaje ci się dziwny ten D.O?.
-Dziwny?! - odpowiedziała zbulwersowana oddalając się o parę metrów od zasięgu słuchu chłopaka. -  jest co najmniej aspołeczny i cholernie przerażający. Nie umiem określić tego, co od niego czuję. W każdym razie wygląda na bardzo oschłego, ale może musi taki być żeby cała szkoła się z nim liczyła.- Obserwował resztę dziewczyn prowadzonych przez D.O. -  Jedno wiem na pewno. Jego lodowatość jest tak silna, że nawet na zewnątrz jest zimny jak lód. Poczułaś to jak koło nas przechodził? - odpowiedziała Jay. Na to Kate i idąca koło nich Alison zgodziły się z nią gestem głowy. 
-Ej, szybciej, bo się zgubicie - Jade pośpieszała Jay, Alison i Kate z oddali.

                                                                        ***

Po długim marszu po piętrach i tłumaczeniu przez D.O znajdujących się na nich klasach i innych pomieszczeń, zmęczone doszły do ostatniego przystanku ,, wycieczki,,. Znajdowali się w Lewej części Dormitorium. Hol taki sam jak inne w akademiku, niczym nieróżniący się od pozostałych - te same tapety na ścianach, ta sama podłoga. Różnił się tylko jednym, były tu tylko 4 pary drzwi.

-Tu macie 5 par kluczy. Mieszkacie razem. Duży pokój, więc macie komfort.- mówił bez przejęcia i zaangażowania-  Łazienka jest obok waszego pokoju dla waszej dyspozycji. Macie prawo się rozgościć. - mówił ze stoickim spokojem w głosie. Brzmiało to tak jakby brunet znał tą regułkę na pamięć. Po skończeniu zdania bez słowa oddalił się wgłąb korytarza. Przemykając dostojnie z lekkością chodu. 
-Okej, to było dziwne. To "Macie prawo się rozgościć,, brzmiało tak staroświecko. Jesteśmy w tym samym wieku, a mówi tak formalnie. Boże - skomentowała Alison, naśladując chłopaka.
                                                                        
***

Sprawnym ruchem Katherina, otworzyła kluczem zamek. Chwilę po tym wszystkie były już w pokoju. Był duży, na tyle, by dało się w nim zmieścić 5 dziewczyn i ich szpargały. Po kontach porozstawiane były piętrowe łóżka, szafki i dwa biurka oraz stolik na środku pokoju. Z sufitu zwisał żyrandol, jednak głównym źródłem światła było wielkie okno, z którego widać było niewielką część panoramy dziedzińca i małego skrawka zachodniej części miasta.

-Ślicznie tu - stwierdziła Jay.
-I tak przytulnie - zgodziła się z Jay, Alison.
-Ale wielkie okno. - rzuciła Kate, podchodząc do okna, by zobaczyć widok. Gdy się rozglądała przez dostrzegła przez nie, stojącą przy drzewie postać, która nawet z oddali dawała po sobie poznać, że się jej przygląda. Była to sylwetka mężczyzny. Zaabsorbowało ją to i jeszcze baczniej zaczęła mierzyć wzrokiem osobę, która, tak samo jak ona, nie odrywała wzroku.
-Na co tak patrzysz, Kate? - spytała Kath.
-Na nic szczególnego, ale stoi... - ostrożnie odpowiedziała Kate, odwracając głowę w stronę Kath.  Znowu obracając się w stronę okna, nikogo nie dostrzegła. Chłopak zniknął.
                                                

***

Po ogarnięciu pokoju, niezdarnym przeczytaniu zawartości torby od dyrektora i przydzieleniu łóżek, dziewczyny wyszły z pokoju w celu zwiedzenia szkoły.
-Jezu, jak zimno! - stwierdziła Kate.
-Faktycznie zimno, czy oni tu nie palą w piecach? - zgodziła się Alison.
-To pewnie przez te grube mury - oznajmiła Jay, która swoją szczupłą ręką, przejeżdżała po ścianie.
Między dziewczynami nastała cisza. Katherine szła z rękami założonymi na ramiona Jade, która próbowała zapamiętać wszystkie szczegóły i miejsca. Za nimi Alison i Jay trzymały się za ręce, szeptając coś do siebie. Całą grypką kierowała Kate, która produkowała się, by znaleźć właściwą drogę do stołówki. Stanęły jak wryte, gdy rozległ się dźwięk dzwonka, a z klas zaczęli wychodzić uczniowie. Jak się później okazało, nikt nie zwracał na nie uwagi. Zdziwione ich zachowaniem dziewczyny ruszyły do przód. Po jakimś odstępie czasu doszły do stołówki. Była ogromna, stały w niej okrągłe stoły i bar stołówkowy. W pomieszczeniu panował hałas. Podeszły do baru, by wziąć coś do jedzenia. Katherine krzywo patrzała na jakieś mięso nieznanego pochodzenia w sosie o czerwonej barwie. Jay, która niezbyt przepadała za mięsem poszła od razu do części z warzywami, Alison z Jade i Kate po namyśleniach postanowiły nałożyć ryż i kurczaka. Wszystkie wzięły po puszce coli i udały się do wolnego stolika.
-Wiecie co dziewczyny, ta szkoła mnie przeraża. Wszyscy zachowują się jak jakieś cholerne roboty. Ja chyba tu dłużej nie wytrzymam - oznajmiła Alison.
-Yhym, masz rację - zgodziła się z pełną buzią ryżu Jade.
-To jest serio dziwne.To jak się zachowują. W ogóle nas nie zauważyli, co jest bardzo dziwne. - dopowiedziała Katherine, mieszając pałeczkami w misce.
-Ej, dziewczyny patrzcie - rzuciła Kate, patrząc ze zdziwieniem na drzwi od stołówki.
-Co jest ? - wspólnie rzuciła reszta dziewczyn, podnosząc głowy znad talerzy.
Nagle uchylone drzwi otworzyły się na oścież, a przez nie do stołówki weszła liczna grupka, zadziwiająco przystojnych chłopców. Dziewczyny ze zdziwienia aż zaniemówiły. Patrzyły się na wchodzących chłopaków, jak w obrazek. Byli to wysocy Koreańczycy o różnej budowie i wyglądzie. Mimo to każdy z nich był przystojny. Mieli coś magnetycznego w sobie i tajemniczego co nie dawało oderwać od siebie wzroku innych. Z tego, co naliczyły było ich 12.Trzech pierwszych charakteryzował słodki uśmiech, który nie schodził im z twarzy ani na chwilę. Byli bardzo uroczy 
i słodcy w odróżnieniu od 5 chłopców za nimi, którzy mieli na twarzy obojętny wyraz twarzy. Nie można było wyczytać z nich żadnych emocji. Za nimi wkroczyło 2 wysokich, blond, pociągających chłopców o flirciarskim wyrazie twarzy i niegrzecznym uśmiechu, od którego patrzenia robiło się, aż gorąco. Ostatnia dwójka była w znakomitym humorze, wygłupiając się spojrzeli kątem oka na dziewczyny, uważnie przyglądającym się im. Można było wyczuć, że się zdziwili na ich widok. Oniemiałe wciąż patrzyły na drzwi, przez które chwilę temu weszli, a teraz zmierzali na dalsze miejsca w stołówce. 
-O m-ó-j b-o-ż-e - wydukała literując słowa Alison. Tym samym ściągnęła dziewczyny na ziemię - Widziałyście to, czy byłą to tylko moja wyobraźnia? - dodała.
-T-Tak, chyba. - odpowiedziała zmylona z tropu Jade.
-Czy tylko ja zauważyłam, że tam był ten wafel dyrektora? Ten...jak on miał?- zauważyła Katherine.
-D.O?- rzuciła pytająco Kate, jakby nie była do końca pewna odpowiedzi.
-Ta, tam był ten przewodniczący. Też go widziałam, nawet się nie spojrzał. Zresztą jak wszyscy inni. Tylko ta dwójka na końcu nas zauważyła, i chyba oni jedyni nas dostrzegli. - przyznała zrozpaczona Jay.
Zaabsorbowana Kate, przyglądała się tajemniczym chłopakom przez ramię Alison, gdy nagle jeden z nich spojrzał w jej kierunku zimnym niczym lód spojrzeniem. Kate nie odwróciła głowy, nawet jeśli chciała to nie mogła. Jego wzrok wręcz ją przyciągał. Mogła by przysiąc, że wbrew jej woli, Chłopak miał blond włosy, brązowe jak ziemia oczy i drobne ale pełne usta. Nie spuszczał z niej wzroku, który nic nie mówił. Do czasu, kiedy jeden z pozostałych do niego przemówił. Kate jak puszczona z uroku odzyskała własną wole, gdy przeniósł gdzie indziej wzrok. Zdziwiona całą sytuacją, wróciła zbita z tropu do, rozmowy z dziewczynami. Dopiero gdy całą 5 wróciły do akademickiego pokoju, zdała sobie sprawę, że był to ten sam chłopak, który obserwował ją zza okna.

                                                                                                                              next ->      

1 komentarz:

Obserwatorzy