Kochana __________
Jeśli czytasz ten list, to oznacza to, że nie ma mnie już z tobą.
Wybacz...Nie chciałem żegnać się z tobą bez słowa, jednak nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy. Chcę powiedzieć, że byłaś i będziesz dla mnie ważna. Pamiętam jak pierwszy raz cię spotkałem. Już wtedy wiedziałem, że nasza znajomość musi trwać dalej. Pokazałaś mi czym jest szczęście, czym jest radość, przyjaźń, więź międzyludzka. Pamiętam dni, w których byłem w dołku, dni w których twój uśmiech był dla mnie jedynym, niepowtarzalnym lekarstwem. Z dnia na dzień moja sympatia do twojej osoby rosła. Każdy wzrok zwrócony w moją stronę umacniał mnie w tym, że pałam do ciebie silnym uczuciem. Tak bardzo chciałem ci to powiedzieć. Tak wiele razy pragnąłem cię przytulić i już nigdy nie wypuścić z mych objęć. Jednak zawsze tchórzyłem. Nie chciałem, by nasza przyjaźń rozpadła się przez moją egoistyczną decyzję? Nie, to chyba nawet nie to. Po prostu się bałem...bałem się, że być może nie odwzajemniasz moich uczuć.
Widziałem jak patrzysz na Jin'a. Twój wzrok...zupełnie inny od tego, którym obdarowywałaś mnie. Myśl, że być może czujesz coś do niego spędzała mi sen z oczu. Mimo to, starałem się to spychać na drugi plan, nie chciałem myśleć, że ktoś inny mógłby cię przytulać, rozśmieszać, wywoływać uśmiech na twej twarzy. Bałem się, że ktoś mógłby mi odebrać me szczęście, osobę dzięki której chciałem żyć.
Chciałbym powiedzieć ci tak wiele rzeczy, jednakże jest już za późno. Nie ma mnie przy tobie, ani ciebie przy mnie. Mam nadzieję, że nie cierpisz po mym odejściu. Nienawidzę, kiedy płaczesz. Dlatego nie mógłbym wybaczyć sobie tego, że być może płaczesz gdzieś po cichu w samotności...i to przeze mnie. Chcę byś pamiętała tylko te dobre wspomnienia związane ze mną. To dla mnie bardzo ważne...
Kolejny raz przepraszam. Przepraszam, że nie powiedziałem ci o mojej chorobie, ale zrozum, że nie chciałem byś się martwiła. Pragnąłem byś te ostatnie dni spędziła ze mną jak najlepiej, by moje zniknięcie było dla ciebie jak najmniej bolesne, jak najmniej odczuwalne. Wiem, że w obecnej sytuacji nie mam prawa cię o nic prosić, jednak chcę byś prowadziła spokojne, radosne życie, byś założyła rodzinę oraz byś była szczęśliwa...z Jin'em. Po prostu chcę byś była tak samo szczęśliwa jak ja byłem szczęśliwy z tobą.
Kocham cię _________
-Twój Hoseok
Drżącymi dłońmi odłożyłaś list chłopaka na bok i spojrzałaś na miejsce obok siebie. Miejsce, które niegdyś zajmował nikt inny jak on sam. Nie mogłaś i nie chciałaś wierzyć w to, że już nigdy nie ujrzysz jego twarzy, że już nigdy nie będziesz śmiała się z jego żartów. Na samo wspomnienie o nim twoje oczy wypełniły się łzami.
-Ty kretynie... - wycedziłaś przez zęby, po twoim delikatnym, śnieżnobiałym policzku spłynęła samotna łza. - Naprawdę myślałeś, że to jego kochałam? - Spojrzałaś w górę, jak gdyby te słowa specjalnie były skierowane do niego. - To ciebie kochałam kretynie...nie jego, ciebie. Naprawdę tego nie dostrzegałeś!? - krzyknęłaś z całych sił. - To ciebie kochałam... - szepnęłaś ciszej i wybuchnęłaś donośnym płaczem. Zakryłaś twarz dłońmi, by jak najbardziej ściszyć swój szloch.
Siedziałaś na ławce w parku, w którym często przebywałaś z chłopakiem. Teraz nikogo tutaj nie było i tylko jedna osoba zagłuszała ciszę tegoż miejsca - tą osobą byłaś ty. Chłodny, jesienny wiatr delikatnie muskał twoje, teraz mokre od płaczu, policzki i powodował, że łzy szybko zasychały ci strużkami na twarzy. Cały świat pogrążony był w ciemnych barwach, charakterystycznych dla tej pory roku. Było ponuro i cicho, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było twoje ciche, samotne, pełne żalu, bólu i goryczy pojękiwanie. Skrawkiem koszuli wytarłaś policzki. Wzięłaś głęboki oddech i ze świstem wypuściłaś powietrze z płuc. Ta prosta czynność pozwoliła ci się wyciszyć i uspokoić. Chwilę po tym twój oddech i rytm serca również powróciły do pierwotnego stanu. Położyłaś rękę na klatce piersiowej i otworzyłaś powoli oczy. Z początku obraz wydawał się być rozmazany, jednak po chwili wrócił do normalnego stanu. Wtedy dostrzegłaś, że zamiast siedzenia na ławce w parku, stoisz na środku jakiejś nieznanej ci ulicy. Po każdej jej stronie rzędami ciągnęły się takie same domy. Wszystkie okna i drzwi były zabite deskami lub po prostu wybite. Tynki i farby były kompletnie zryte i tylko, w niektórych domach ocalały jej szczątki. Na ciemnych dachach znacznie odznaczał się jasny mech. Sama ulica była popękana i widniało na niej sporo głębokich dziur wypełnionych liśćmi drzew i wodą. W pobliżu ciebie nie było ani jednej żywej duszy, której mogłabyś się o cokolwiek spytać. Panowała grobowa cisza, która przyprawiała cię o dreszcze. Nic z tego nie rozumiałaś. Próbowałaś znaleźć jakąś odpowiedź na to co się dzieje, jednak żadna racjonalna, która mogłaby to wszystko wytłumaczyć, nie przychodziła ci do głowy.
Obróciłaś się, gdy do twoich uszu dobiegł głośny pisk opon i warkot silnika. Zrozumiałaś, że to rozpędzone auto zmierza w twoim kierunku. Zaczęłaś się szybko cofać. Biegiem ruszyłaś w ucieczkę, jednak z każdym krokiem zdawało ci się, że zamiast oddalenia się od pojazdu ty zbliżasz się jeszcze bardziej do niego. Nagle zaczęło padać, a bezchmurne niebo zostało pokryte ciemnymi obłokami i błyskawicami. Rozpętała się poważna burza, a deszcz z każdą sekundą przybierał na sile. Na dodatek nagle wzmógł się wiatr, który powodował, że każdy krok wymagał wielkiego wysiłku z twojej strony. Przebiegłaś pewien dystans i zobaczyłaś, że zaledwie 10 metrów dalej znajdują się duże, mosiężne drzwi. Było już tak blisko.
Już miałaś nacisnąć klamkę, kiedy zahaczyłaś o coś nogą i z głośnym impetentem runęłaś na ziemię. Syknęłaś z bólu kiedy twoje ciało uderzyło o mokre, wychłodzone podłoże. Wsparłaś się na łokciach i spojrzałaś w stronę nadjeżdżającego samochodu. Oślepił cię mocny blask reflektorów. Chciałaś wstać i ponownie rzucić się w ucieczkę, jednak było już za późno. Po tym wszystkim jedyne co pozostało to głęboka ciemność, cisza i ból, który stopniowo się rozpraszał. Po chwili nie czułaś już nic. Twoje ciało i świadomość istnienia powoli zanikało, zostawiając po sobie niewyobrażalną pustkę...
Siedziałaś na ławce w parku, w którym często przebywałaś z chłopakiem. Teraz nikogo tutaj nie było i tylko jedna osoba zagłuszała ciszę tegoż miejsca - tą osobą byłaś ty. Chłodny, jesienny wiatr delikatnie muskał twoje, teraz mokre od płaczu, policzki i powodował, że łzy szybko zasychały ci strużkami na twarzy. Cały świat pogrążony był w ciemnych barwach, charakterystycznych dla tej pory roku. Było ponuro i cicho, a jedynym słyszalnym dźwiękiem było twoje ciche, samotne, pełne żalu, bólu i goryczy pojękiwanie. Skrawkiem koszuli wytarłaś policzki. Wzięłaś głęboki oddech i ze świstem wypuściłaś powietrze z płuc. Ta prosta czynność pozwoliła ci się wyciszyć i uspokoić. Chwilę po tym twój oddech i rytm serca również powróciły do pierwotnego stanu. Położyłaś rękę na klatce piersiowej i otworzyłaś powoli oczy. Z początku obraz wydawał się być rozmazany, jednak po chwili wrócił do normalnego stanu. Wtedy dostrzegłaś, że zamiast siedzenia na ławce w parku, stoisz na środku jakiejś nieznanej ci ulicy. Po każdej jej stronie rzędami ciągnęły się takie same domy. Wszystkie okna i drzwi były zabite deskami lub po prostu wybite. Tynki i farby były kompletnie zryte i tylko, w niektórych domach ocalały jej szczątki. Na ciemnych dachach znacznie odznaczał się jasny mech. Sama ulica była popękana i widniało na niej sporo głębokich dziur wypełnionych liśćmi drzew i wodą. W pobliżu ciebie nie było ani jednej żywej duszy, której mogłabyś się o cokolwiek spytać. Panowała grobowa cisza, która przyprawiała cię o dreszcze. Nic z tego nie rozumiałaś. Próbowałaś znaleźć jakąś odpowiedź na to co się dzieje, jednak żadna racjonalna, która mogłaby to wszystko wytłumaczyć, nie przychodziła ci do głowy.
Obróciłaś się, gdy do twoich uszu dobiegł głośny pisk opon i warkot silnika. Zrozumiałaś, że to rozpędzone auto zmierza w twoim kierunku. Zaczęłaś się szybko cofać. Biegiem ruszyłaś w ucieczkę, jednak z każdym krokiem zdawało ci się, że zamiast oddalenia się od pojazdu ty zbliżasz się jeszcze bardziej do niego. Nagle zaczęło padać, a bezchmurne niebo zostało pokryte ciemnymi obłokami i błyskawicami. Rozpętała się poważna burza, a deszcz z każdą sekundą przybierał na sile. Na dodatek nagle wzmógł się wiatr, który powodował, że każdy krok wymagał wielkiego wysiłku z twojej strony. Przebiegłaś pewien dystans i zobaczyłaś, że zaledwie 10 metrów dalej znajdują się duże, mosiężne drzwi. Było już tak blisko.
Już miałaś nacisnąć klamkę, kiedy zahaczyłaś o coś nogą i z głośnym impetentem runęłaś na ziemię. Syknęłaś z bólu kiedy twoje ciało uderzyło o mokre, wychłodzone podłoże. Wsparłaś się na łokciach i spojrzałaś w stronę nadjeżdżającego samochodu. Oślepił cię mocny blask reflektorów. Chciałaś wstać i ponownie rzucić się w ucieczkę, jednak było już za późno. Po tym wszystkim jedyne co pozostało to głęboka ciemność, cisza i ból, który stopniowo się rozpraszał. Po chwili nie czułaś już nic. Twoje ciało i świadomość istnienia powoli zanikało, zostawiając po sobie niewyobrażalną pustkę...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
-Skarbie? Skarbie? - Posłyszałaś cichy szept, a po chwili poczułaś, że ktoś cię szturcha. - Wszystko w porządku?
Z trudem otworzyłaś oczy. Twoje powieki były ciężkie, a twoja skóra na policzkach wydawała się dziwnie napięta. Do twojej spoconej twarzy przyklejały się pojedyncze pasma włosów. Po twoich plecach ciekła strużka chłodnego potu, który stykając się z twym rozgrzanym ciałem powodowała nieprzyjemne dreszcze. Głowę rozsadzał ci potworny ból, czułaś jak twoje skronie mocno pulsują.
Długo nie mogłaś nic rozpoznać, obraz był rozmazany i jedyne co widziałaś to niewyraźny zarys poszczególnych przedmiotów. Minęło sporo czasu zanim ostrość i zmysły powróciły. Kiedy jednak tak się stało, obróciłaś głowę i spostrzegłaś, że koło ciebie leży ciemnowłosy chłopak o pięknych, karmelowych oczach, jasnej, czystej cerze i szerokim, dobrze ci znanym uśmiechu.
Długo nie mogłaś nic rozpoznać, obraz był rozmazany i jedyne co widziałaś to niewyraźny zarys poszczególnych przedmiotów. Minęło sporo czasu zanim ostrość i zmysły powróciły. Kiedy jednak tak się stało, obróciłaś głowę i spostrzegłaś, że koło ciebie leży ciemnowłosy chłopak o pięknych, karmelowych oczach, jasnej, czystej cerze i szerokim, dobrze ci znanym uśmiechu.
-H-Hobie ! - krzyknęłaś i wtuliłaś się w tors chłopaka. Łzy same napłynęły ci do oczu i po chwili spłynęły potokiem po twoich policzkach, wsiąkając w pościel i koszulę twojego chłopaka.
Więc to był tylko sen...
-Miałaś zły sen, prawda? - powiedział, jak gdyby czytał ci w myślach. Chłopak przytulił cię jeszcze mocniej, głaszcząc delikatnie twoje włosy swoją dłonią. Twoje ciało przeszył ciepły dreszcz.
-Tak~ szepnęłaś cicho w jego klatkę piersiową. - Hobie? - zapytałaś i uniosłaś głowę do góry, by móc spojrzeć chłopakowi w oczy. - Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Co chcesz? Przyznaj się. - zaśmiał się.
-To co, już nie można powiedzieć swojemu chłopakowi "Kocham cię" od tak sobie?
-No wiesz, to trochę podejrzane. - Zaśmiał się, a ty wraz z nim. - Wiem, że mnie kochasz. - Hoseok ujął wolną dłonią twój podbródek i złożył na twoich ustach delikatny, a zarazem czuły pocałunek. - Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - mruknął i ponownie cię przytulił. - A teraz śpij~ Przy mnie jesteś bezpieczna...
-To co, już nie można powiedzieć swojemu chłopakowi "Kocham cię" od tak sobie?
-No wiesz, to trochę podejrzane. - Zaśmiał się, a ty wraz z nim. - Wiem, że mnie kochasz. - Hoseok ujął wolną dłonią twój podbródek i złożył na twoich ustach delikatny, a zarazem czuły pocałunek. - Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - mruknął i ponownie cię przytulił. - A teraz śpij~ Przy mnie jesteś bezpieczna...

Mimo, iż krótki fajnie się czyta. Łatwo można się wczuć w postać głównego bohatera :) pozdrowionka ^^ i weny życzę 8)
OdpowiedzUsuńp.s. i czasu też :P