Zaczęłaś przebierać w szafie, szukając czegoś odpowiedniego na dzisiejszy wieczór. Miałaś nadzieję, że dziś wszystko się ułoży. Od dawna nie układało się między wami za dobrze. Ciągle się kłóciliście, nawet o najmniejszą głupotę. Miałaś już tego serdecznie dość. Wiedziałaś, że tak zdrowy związek wyglądać nie powinien. Ba, nawet chciałaś go zakończyć, ale nie potrafiłaś od niego odejść, za bardzo ci na nim zależało. Byłaś skoro wybaczyć mu wszystko. Dziś, kiedy do ciebie zadzwonił i poprosił o spotkanie, miałaś nadzieję, że wszystko się zmieni. Cieszyło cię to, że stara się naprawić wasz związek, że bycie z tobą nie jest mu obojętne.
Nie mogłaś zdecydować, co włożyć. Po paru nieudanych przymiarkach nareszcie znalazłaś odpowiedni strój. Postanowiłaś, założyć rozkloszowaną białą sukienkę ze złotymi dodatkami i słodką, małą kokardką, która pełniła rolę paska, marynarkę w odcieniu cappuccino oraz zamszowe buty na koturnie w takim samym kolorze. Chciałaś wyglądać zjawiskowo. Dobrze wiedziałaś, że chłopak lubił, kiedy nosiłaś sukienki, mimo, iż sama za tym nie przepadałaś. Jednak dla niego byłaś w stanie zrobić ten wyjątek.
Godziny dzielące cię do spotkania mijały nieubłaganie szybko. W końcu nadeszła 19.00.
Zaczęłaś przygotowywać się do wyjścia. Najpierw ubrałaś wcześniej przygotowany przez siebie strój, a później zajęłaś się makijażem. Wytuszowałaś obficie rzęsy, usta pociągnęłaś szminką w odcieniu nude, a policzki musnęłaś delikatnie różem. Włosy jak zwykle rozpuściłaś.
Spojrzałaś na zegarek. Zostało 30 minut. Zamknęłaś dom i poszłaś w wyznaczone przez niego miejsce. Dotarłaś na nie na czas, jednak ku twojemu zdziwieniu nikogo tam nie zastałaś. Czas się dłużył, a on w dalszym ciągu nie przychodził. Kolejny raz cię zawiódł, wystawił. Rutyna.
Minęła godzina. Zrezygnowana postanowiłaś już pójść, kiedy nagle usłyszałaś stukot butów. Obróciłaś się. To był on. Stałaś tak i wpatrywałaś się w niego pusto, dopóki nie podszedł do ciebie bliżej.
-Spóźniłeś się. - wycedziłaś oschle, nie ukrywając swojego oburzenia.
-Naprawdę? - Zaśmiał się, jakby niespełna rozumu. - Długo na mnie czekałaś?
-Tylko - zaakcentowałaś to dokładnie. - godzinę!
-Ah, to wcale nie tak długo. - Machnął ręką. - Wiesz, chciałem przyjść później, ale chłopaki powiedzieli, że to byłaby lekka przeginka.
-Czyli, że przez cały ten czas byłeś z nimi? Sam kazałeś mi przyjść o tej godzinie. A ja czekałam na ciebie jak jakaś - Zatrzymałaś się na moment, by starannie dobrać słowa. - jak jakaś idiotka. - W tej chwili załamał ci się głos, a do oczu napłynęły ci łzy. Chłopak zdawał się być jakiś inny. Oschły. Nieczuły. Nigdy przedtem nie słyszałaś w jego głosie takiej pogardy. Nie potrafiłaś zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Przecież jeszcze dziś rano wydawał się być taki szczęśliwy.
-Bardzo mi przykro, wiesz? - mruknął drwiąco. - Ty, naprawdę myślałaś, że cię kocham? No tak, zapomniałem, że jestem świetnym aktorem! - Zaśmiał się i teatralnie poprawił krawat, a ty stałaś jak wryta słuchając tego, co mówi. Przez chwilę nawet myślałaś, że może to jakiś żart, ale wyraz jego twarzy i poważny ton nie wskazywał na to. - Widzisz, chodzenie z tobą to był mój najlepszy biznes. Ah, zapomniałem, że ty w dalszym ciągu nic nie rozumiesz. - Puknął się w czoło. - A więc może zacznijmy od początku. Pół roku temu założyłem się z chłopakami o to, że cie zdobędę. Obiecali mi kupę forsy. Myśleli, że nie dam rady. W końcu ty z nikim nie chciałaś chodzić. Można powiedzieć, że była z ciebie trudna sztuka. Sam nie wiedziałem, czy dam radę to zrobić, ale jak się okazało było to łatwiejsze niż myślałem. - Po policzku popłynęła ci słona łza. - Oj! Nie rozklejaj się, szkoda tuszu. - Zaśmiał się gardłowo, a ty poczułaś jak w twoje serce wbija ktoś nóż. - W każdym bądź razie dzięki tobie zarobiłem niezłą sumkę. Wiem, że teraz pewnie mnie nienawidzisz, ale czy mógłbym zrobić jedno zdjęcie? - zapytał. Nie dostał jednak odowiedzi. - Chłopaki powiedzieli, że jak im przyniosę zdjęcia to mi uwierzą. - kontynuował. - Rozumiesz, takie tam formalności. - Uniósł drwiąco kącik ust i wyjął z kieszeni telefon.
-J-Jak mogłeś to zrobić! - krzyknęłaś i uderzyłaś go mocno w policzek, tak, że został na nim czerwony ślad po twojej dłoni.
-Wow! - Pomasował miejsce, w które wcześniej go uderzyłaś. - Masz dobry zamach! Nawet mnie lekko bolało, ale teraz przejdźmy do konkretów. Uśmiechnij się ładnie. - Uniósł telefon ku górze, jak do robienia selfie. - Albo nie! Zostań tak jak teraz. To będzie wyglądało tak dramatycznie. - Machnął ręką i udał olśnienie, po czym znów wyciągnął telefon do góry.
Nie odpowiedziałaś nic, tylko wytrąciłaś mu urządzenie z rąk, obróciłaś się i zaczęłaś biec w przeciwnym kierunku. Zanim zniknęłaś całkowicie za ścianą usłyszałaś jeszcze, jak zaklął cicho pod nosem i zaśmiał się szyderczo.
Nie potrafiłaś przestać biec. Chciałaś znaleźć się jak najdalej od niego. Jego szyderczego śmiech pobrzmiewał cicho w twej podświadomości. Obraz raz zamazywał ci się, to znów powracał do normalnego stanu. Najchętniej stanęłabyś na środku ulicy i wykrzyczała to, co leży ci na sercu, jednak nie mogłaś, bo przez gardło nie chciało przejść ci ani jedno słowo. Biegnąc stale wpadałaś na przechodniów, mimo to nie zwracałaś na to uwagi. Ludzie wskazywali na ciebie palcami i szeptali z pogardą coś pod nosem.
Wbiegłaś w boczną uliczkę i skierowałaś się do parku. W końcu twoje nogi odmówiły posłuszeństwa i runęłaś na ziemię, dość mocno raniąc przy tym swoje kolana. Jęknęłaś cicho z bólu i podniosłaś się z trudem. Nie mogłaś utrzymać równowagi, więc wsparłaś się o barierki, jak się okazało nawet to było dla ciebie zbyt trudne. Zsunęłaś się więc po nich do pozycji siedzącej. Czułaś na plecach chłód ciągnący od barierek. Nie wytrzymałaś dłużej i wybuchnęłaś głośno płaczem. Zakryłaś twarz dłońmi i pozwoliłaś, by łzy spokojnie spływały ci po policzkach. Z każdą minutą szlochałaś coraz mocniej i głośniej. Bolało cię to, że osoba, którą tak bardzo kochałaś zdradziła cię. Poczułaś się jak jakaś niepotrzebna zabawka, która została wyrzucona po znudzeniu. Nie dopuszczałaś do siebie myśli, że chłopak mógł cię oszukać. To wszystko wydawało się takie nierealne. Przez chwilę przez twoją głowę przemknęła myśl, że to wszystko to jedynie zły sen, z którego niedługo się wybudzisz. Jednak to nie było snem. To wszystko było jak najbardziej realne. Jego uczucia, dotyk i wzrok wydawały się prawdziwe, a tymczasem wszystko było tylko ustaloną grą. Grą, która toczyła się o ciebie i twoje uczucia. Wszystko co mówił było kłamstwem, a ty ślepo wierzyłaś w każde jego słowo. Wszystko było tylko iluzją, w którą ty dałaś się złapać.
Uniosłaś głowę do góry i spojrzałaś na niebo. Było ciemnogranatowe, niemal tak ciemne i puste jak teraz ty w środku. Oparłaś głowę o barierkę i poczułaś jak wiatr przyjemnie muska twoją skórę. Przestałaś płakać i oddałaś się całkowicie tej przyjemności. Po chwili twój oddech uspokoił się, a twoje serce zaczęło wybijać spokojny, regularny rytm. Poczułaś na policzku coś mokrego. Kroplę deszczu. Spojrzałaś przed siebie i zauważyłaś jak ludzie przyśpieszają, po to by schronić się przed deszczem. Coś przykuło twoją uwagę. Dostrzegłaś w tłumie parę. Jako jedyni mieli parasolkę i jako jedyni nigdzie się nie śpieszyli. Kobieta była wtulona w mężczyznę, bo wiedziała, że jest przy nim bezpieczna. Ten widok zabolał cię jeszcze bardziej. Nie mogłaś uwierzyć, że zaledwie parę tygodni temu, ty również szłaś tak ze swoim wybrankiem i tak samo, jak ona, byłaś przy nim bezpieczna. A przynajmniej tak ci się wydawało.
Małe krople deszczu zamieniły się w porządną ulewę. Byłaś cała przemoczona, więc postanowiłaś w końcu gdzieś się schronić. Wstałaś i powolnym, chwiejnym krokiem ruszyłaś przed siebie. Ulice były puste, a świat pogrążony był w ciszy. Tylko listki drzew poruszały się lekko na wietrze, szeleszcząc przy tym głośno. Okna domów rozbrzmiewały ciepłym światłem i odgłosami domowników. Szczęśliwymi odgłosami i śmiechem, który w tej sytuacji działał ci na nerwy. Wiatr suszył twoje mokre policzki i dawał jedyną przyjemność.
Po paru minutach samotnej wędrówki nareszcie dotarłaś do jakiegoś baru. Otworzyłaś drzwi i pośpiesznie weszłaś do niego. Jazgot wewnątrz umilkł, a wszystkie spojrzenia skierowane były na ciebie. Skinęłaś przepraszająco głową i ruszyłaś prosto do barku. Po chwili rozległy się szepty, a ty wiedziałaś, że dotyczą one ciebie. Nie obchodziło cię zdanie innych ludzi, miałaś to jednym słowem głęboko w czterech literach. Jedyną rzeczą, którą pragnęłaś w tej chwili była chęć napicia się czegoś mocnego. Stąd też zamówiłaś drinka i usiadłaś koło baru, opierając podbródek o blat. Wypiłaś już dwa kieliszki alkoholu i miałaś zamówić właśnie trzeci, kiedy ktoś cie wyręczył.
-Poproszę dwa martini z lodem. Dla mnie i dla tej pani. - Wskazał cię palcem.
Odwróciłaś wzrok i zobaczyłaś, że koło ciebie siedzi przystojny, młody mężczyzna. Blondyn o jasnej karnacji i ciemnych brązowych oczach. Przypominał ci kogoś znajomego, ale za cholerę nie mogłaś przypomnieć sobie kogo.
-Już się robi! - powiedział barman.
-Nie trzeba. Sama za siebie zapłacę. - mruknęłaś posępnie, mierząc chłopaka wzrokiem spod grzywki.
-Kiedy ja nalegam! - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, tym samym przybierając pozę bardziej pewnego siebie.
-Niech ci będzie. - Nie miałaś najmniejszej ochoty na użeranie się z mężczyzną. Pewnie w innych okolicznościach zareagowałabyś inaczej.
Tak jak powiedział chłopak, barman po chwili przyniósł wam zamówione martini z lodem. Wzięłaś swój kieliszek i zaczęłaś sączyć alkohol przez słomkę. Kątem oka dostrzegłaś, że chłopak bacznie ci się przygląda.
-Czego? - łypnęłaś na niego groźnie.
-Oczekiwałem, że po takim czymś mi podziękujesz. - Położył łokieć na blat i oparł podbródek na dłoni.
-Ah, dziękuję. - powiedziałaś szybko i zaczerwieniłaś się ze wstydu. Było ci głupio, po tym jak nie okazałaś mu przyzwoitych manier. Nie byłaś tego typu osobą.
-Aish! Nie mogę już dłużej. Ty naprawdę mnie nie poznajesz? - zapytał, marszcząc przy tym brwi.
Wytężyłaś wzrok i zaczęłaś mu się przyglądać w celu rozpoznania. Z początku nie mogłaś go sobie przypomnieć. Skądś jednak kojarzyły ci się te rysy twarzy, oczy, nawet nos. Nie mogłaś jednak przypomnieć sobie skąd. Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Dostałaś olśnienia.
-U-kwon! Cholera, jak ty się zmieniłeś! - wypaliłaś bez zastanowienia.
-Ty też, lilipucie! - Zaśmiał się i zmierzwił ci włosy.
-Yah! Mówiłam, żebyś tak na mnie nie mówił. - Walnęłaś go w ramię.
Chłopak był twoim przyjacielem z dzieciństwa. Wychowywaliście się razem od małego. Był twoim najlepszym przyjacielem i zarazem pierwszą miłością. Był starszy o 2 lata, dlatego bałaś się wyznać mu swoich uczuć. Zawsze się tobą opiekował. Był dla ciebie niczym starszy brat. Wspierał cię, chronił, troszczył, wtedy gdy tego potrzebowałaś. Kiedy nie wiedziałaś, co zrobić zawsze zwracałaś się do niego, by wspólnie rozwiązać problem. Często wyciągał cię z tarapatów, co w tamtych czasach miało miejsce na porządku dziennym, bowiem w dzieciństwie byłaś strasznie wyszczekana, a to rodziło wiele konfliktów. Cieszyło cię to, że jesteście przyjaciółmi, jednak za każdym razem gdy podchodziła do niego jakakolwiek dziewczyna, czułaś, że twoje serce rozpada się na milion części, raniąc cie od środka. Właśnie tak było. Mimo tego, że zależało ci na nim, nie raz popychałaś go w stronę innej dziewczyny. Przybierałaś maskę, która ukrywała twoje prawdziwe uczucia. Na zewnątrz wydawało się, iż wszystko jest w porządku, jednak wewnątrz cierpiałaś. Cierpiałaś, bo wiedziałaś, że U-kwon nigdy nie może być w całości twój.
W wieku 17 lat chłopak musiał wyjechać z Seulu, ponieważ jego ojciec otrzymał propozycję pracy w Mokpo. Dzień przed wyjazdem pokłóciliście się. Następnego dnia chciałaś pójść i go przeprosić, ale nie zdążyłaś. Było za późno. Odjechał. A ty już więcej go nie zobaczyłaś. Od tamtego dnia płakałaś niemalże każdego wieczoru. Jedyną rzeczą, pozostałą ci po nim był naszyjnik, który otrzymałaś od niego na swoje 15naste urodziny. Naszyjnik w kształcie serca z wygrawerowanym napisem: ,,U-kwon+______''. Jedyna rzecz, łącząca cię z nim. Był dla ciebie tak cenny, że nie ściągałaś go nawet do kąpieli. Zrobiłabyś wszystko, by cofnąć czas i przeprosić za swoje błędy, bo krzywdząc go skrzywdziłaś również siebie. Tak wiele chciałaś mu powiedzieć, tak wiele wytłumaczyć. Od tamtego czasu nie widziałaś go aż do dzisiaj. Bardzo się zmienił. Wyszczuplał na twarzy, podrósł i przede wszystkim nabrał mięśni. Mimo tych wielkich zmian jedna rzecz pozostała niezmienna - jego niepowtarzalny uśmiech. Nigdy nie mogłabyś zapomnieć jego uśmiechu, który nieraz podnosił cię na duchu, kiedy myślałaś już, że nic nie ma sensu. W takich chwilach on uśmiechał się i powtarzał:
"Wszystko ma sens, gdy spojrzymy na to z innej strony".
-Teraz jak o tym pomyślę, to te przezwisko nie za bardzo do ciebie pasuje. - W jednej chwili obydwoje zachichotaliście .
-Przyjechałeś na chwilę, czy na stałe? - zapytałaś ocierając łzy, wywołane śmiechem.
-Raczej na stałe. - Westchną. - Nawet nie wiesz ile trudu zabrało mi odnalezienie ciebie. Po tym gdy nasza znajomość urwała się, przysiągłem sobie, że cię odszukam. Najpierw do ciebie dzwoniłem, ale jak się okazało na próżno, bo ktoś zmienił numer. - Spojrzał na ciebie z ukosa, a ty uśmiechnęłaś się przepraszająco. - Nawet pojechałem do twojego domu, ale po zapukaniu usłyszałem, że już tam nie mieszkacie. Byłem kompletnie zrezygnowany. Poszedłem do tego baru i wtedy zobaczyłem ciebie.
-Skąd wiedziałeś, że to ja? - przerwałaś mu. - Ponoć się zmieniłam? - powiedziałaś sarkastycznie.
-Szczerze? - zapytał, ale wiedziałaś, że nie oczekuje żadnej odpowiedzi. - Nie do końca wiedziałem, czy to ty. - Poczochrał zakłopotany tył głowy. - Ktoś wszedł do baru i nagle wszyscy umilkli. Spojrzałem, by zobaczyć o co chodzi i zobaczyłem przemokniętą do suchej nitki dziewczynę. Wtedy podeszłaś do baru i zamówiłaś drinka. Rozpoznałem twój głos, ale nie miałem pewności. Zamówiłem więc drinki po to, by przyjrzeć ci się z bliska i wtedy zobaczyłem to. - Wskazał na twój naszyjnik i uśmiechnął się triumfalnie.
-Nienormalny jesteś, wiesz? - Posłałaś mu wzrok, który często posyłałaś mu w przeszłości, gdy coś przeskrobał.
-No wiem, ale to właśnie we mnie kochasz. - stwierdził. - A tak na marginesie, co u ciebie słychać? Wszystko w porządku?
Przytaknęłaś.
-Wszystko w porządku. - Uśmiechnęłaś się gorzko.
-Kłamiesz. - powiedział i skarcił cię po głowie. - Eh! Naprawdę nie mogę uwierzyć, że po tylu latach nadal nie umiesz porządnie kłamać. Przecież widzę, że nic nie jest w porządku. Mów prawdę, o co chodzi?
-Mój chłopak. - zacięłaś się, a na samą myśl o nim łzy stanęły ci w oczach. - Rzucił mnie. - Wbiłaś wzrok w czubki swoich butów.
-Jak to? - W jego oczach dostrzegłaś troskę.
Opowiedziałaś mu całą historię, zaczynając od tego, jak się poznaliście. Przez całą opowieść U-kwon nic nie powiedział tylko patrzył prosto na ciebie. Teraz gdy mówiłaś o tym na głos, stawało się to dla ciebie jeszcze trudniejsze. Ciągle odpamiętywałaś chwile, w których byliście razem. W twojej głowie krążyły te wszystkie słowa, które szeptał ci, co noc przez telefon, gdy zasypiałaś. Mówił że cię kocha, że jesteś dla niego najważniejsza, że już zawsze będziecie razem. Tymczasem to wszystko było jednym, wielkim kłamstwem. W pewnym momencie nie wytrzymałaś i rozbeczałaś się jak małe dziecko.
-Co za dupek! Jeszcze tego pożałuje! - Rozwścieczony do granic możliwości walnął pięścią w stół i podniósł się z krzesła. Już miał odejść, kiedy złapałaś go za rękę.
-Siedź. Nawet nie wiesz, gdzie mieszka. Nie zostawiaj mnie, proszę.T-tylko nie ty - wyjąkałaś zdławionym przez łzy głosem.
Przez chwilę stał tyłem, jednak w końcu obrócił się i przyciągnął cię do siebie.
-Przepraszam, nawet nie miałem takiego zamiaru. - odpowiedział spokojnie i mocno cię przytulił. - Ale zrozum, nienawidzę, kiedy płaczesz. Nienawidzę, rozumiesz? Tak bardzo za tobą tęskniłem. Nawet nie wiesz, ile razy zastanawiałem się nad tym: Co teraz może robić? Czy wszystko z nią w porządku? Czy jeszcze mnie pamięta? Czy nadal jest na mnie zła? - Jego głos drżał. - Te pytania ciągle krążyły w mojej głowie i nie dawały mi spokoju. Tak bardzo chciałem się z tobą spotkać, przytulić cię. Poczuć twój zapach, usłyszeć twój głos. - Oparł podbródek o twoją głowę. - Tak cholernie żałowałem tego, że nie spotkałem się z tobą przed wyjazdem. Wiele razy chciałem do ciebie zadzwonić, ale za każdym razem tchórzyłem. Bałem się, że być może nie będziesz chciała, że n-nie będziesz chciała - zająkał się. - mnie wysłuchać. Moje tchórzostwo przysłoniło mi jedyną szansę. Później zmieniłaś numer. Tak strasznie mi ciebie brakowało. - wyszeptał ci do ucha.
Poczułaś dreszcze na samą myśl o tym jak blisko jesteście.
Tobie też go brakowało. Tęskniłaś za jego uśmiechem, wygłupami, a nawet głupimi docinkami z jego strony. Po prostu za całą jego egzystencją. Każdego samotnego wieczoru myślałaś o nim i zadawałaś sobie pytania, na które nie mogłaś znaleźć odpowiedzi. Nie lubiłaś być sama, bo to właśnie wtedy człowiek rozmyśla o tym, o czym przeważnie stara się nie myśleć. O tym co zrobił źle, o tym czego nie zrobił. Właśnie w takie wieczory człowiek uświadamia sobie rzeczy, które stale odpycha. Rzeczy, o których pragnie zapomnieć. W dzień wynajduje sobie zajęcia, by tylko o tym nie myśleć, jednak w samotną, ciemną noc zostaje sam. Sam z wszystkimi problemami i myślami, które kryją się w zakamarkach jego umysłu. Z tobą było podobnie. W dzień starałaś się o nim nie myśleć, jednak nocami płakałaś i wykrzykiwałaś głucho jego imię. Wykrzykiwałaś coś, czego on nie mógł dosłyszeć.
-Ja za tobą też tęskniłam. Nawet nie wiesz jak bardzo. - Wtuliłaś się w jego ramię, a po policzku spłynęła ci kolejna łza.
U-kwon delikatnie odsunął się od siebie. Ujął dłońmi twoją twarz i spojrzał prosto w oczy. Odwzajemniłaś jego spojrzenie i dostrzegłaś, że po policzku spłynęła mu łza.
- Przepraszam cię - zatrzymał się na chwilę, spoglądając prosto w głębię twoich oczu. - za wszystko. - Założył ci za ucho kosmyk włosów i złączył wasze usta w czułym pocałunku.
Odwzajemniłaś go i włożyłaś w niego wszystkie swoje emocje, które gromadziły się w tobie przez te lata. Chłopak przyciągnął cię do siebie bliżej, a ty objęłaś go w pasie. Wasz pocałunek wydawał ciągnąc się w nieskończoność. W jednej chwili wszystkie inne rzeczy przestały się liczyć. To wszystko, co zaledwie parę minut temu sprawiało, że twoje serce krwawiło, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz liczyła się tylko ta chwila.
-Jedziemy do ciebie. Jedziemy do mnie. - powiedzieliście jednocześnie.
U-kwon objął cię ramieniem i wyszliście szybko z baru. Zamknęłaś drzwi budynku i zauważyłaś, że na podjeździe znajduje się sportowe auto, nieznanej ci marki. Dojechaliście do jego mieszkania w niecałe 5 minut. U-kwon, jak na dżentelmena przystało, pomógł wysiąść ci z auta. Ruszyliście do jego lokum. Zamknął drzwi kopniakiem i oparł się o nie, przyciągając cię do siebie. W jego oczach dostrzegłaś iskrę pożądania. Przegryzł lekko wargę i położył swoją rękę na twoim biodrze, zjeżdżając coraz niżej. Pragnęłaś go tak niewyobrażalnie mocno, że nie dało się tego wyrazić słowami. Przybliżyłaś się do niego i wtopiłaś swoje usta w jego. Przytulił cię mocno, zdjął marynarkę i rozpiął zamek twojej sukienki, która bez oporu zsunęła się po twoim ciele na dół. Zostałaś w samej bieliźnie i szpilkach. Najwyraźniej nie chciał zostać dłużny, bo oderwał się od ciebie i z dużą zręcznością rozpinał guziki swojej koszuli, cały czas patrząc ci w oczy. Jego koszula wylądowała w tym samym miejscu, co twoja sukienka, a on przywarł do twoich ust z zachłannością. Otworzyłaś oczy w dalszym ciągu całując go i spojrzałaś w dół. Nadal miał na sobie spodnie. Uznałaś, że to nie fair, że tylko ty jesteś w samej bieliźnie. Złapałaś za jego pasek i pociągnęłaś za niego z całych sił, tak że z łatwością go odpięłaś. Rzuciłaś go gdzieś w kąt i zabrałaś się za jego spodnie. Gdy ściągnęłaś już ostatnią rzecz poczułaś jak jego usta wyginają się w lekkim uśmiechu. Chłopak złapał cię za pośladki i podniósł do góry, a ty w odruchu zarzuciłaś mu ręce na kark i opatuliłaś jego biodra swoimi nogami. Ruszyliście wolnym krokiem przed siebie, zrozumiałaś, że idziecie do sypialni. Nie dawałaś po sobie poznać uradowania, jednak w głębi duszy cieszyłaś się jak małe dziecko. Czułaś się jak księżniczka, która zdobyła koronę. W tej chwili pragnęłaś go tak mocno, jak on pragnął ciebie. Po dotarciu do sypialni rzucił cię na łóżko i usiadł na tobie okrakiem. Poczułaś uwypuklenie w jego bokserkach. Ujął dłońmi twoją twarz i znów zaczął cię całować. Wasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a wasze oddechy coraz płytsze. Twoje serce przyśpieszyło i wydawało nierównomierny rytm, a ciało ogarnęła fala gorąca. Podniecenie, a dodatkowo procenty robiły swoje. Zaczęło brakować ci tchu, więc oderwałaś się od niego i zaczęłaś łapczywie wciągać powietrze, dysząc przy tym lekko. Spojrzałaś na niego i dostrzegłaś jak jego umięśnione ciało drży z podniecenia, a klatka piersiowa szybko się unosi. Chłopak nie dawał za wygraną i złapał cię za ręce, które uniósł nad twoją głowę. Zaczął całować twoją szyję i obojczyk, schodząc coraz niżej. W końcu zatrzymał się, po to by ściągnąć ci stanik. Zaczął badać twoje piersi. Jego pieszczoty spodobały ci się w takim stopniu, że niepostrzeżenie zaczęłaś wydawać ciche pomruki, które działały na niego mobilizująco. Nie było miejsca, którego by nie obcałował. Zbadał każdy cal twojego ciała. Gdy dotarł już do końca pozbył się resztek twojej bielizny, to samo czyniąc ze swoją. Rozszerzył twoje nogi i wszedł całą swoją męskością w ciebie. Jęknęłaś cicho z bólu, co spowodowało, że zmieszany nie wiedział, co zrobić. Był to jego pierwszy raz, tak samo jak i twój.
-Przepraszam. Boli? - szepnął zmieszany.
-Nie, to nic. Nie martw się. - skłamałaś.
Wbiłaś paznokcie w pościel, jakby to pomogło ci to przetrwać. U-kwon postanowił kontynuować penetrację. Poruszał się w tobie delikatnie z wyczuciem, jednak później zaczął przyśpieszać. Z każdym pchnięciem pojękiwałaś to z bólu to z rozkoszy. Po chwili przyśpieszył do takiego stopnia, że ty i łóżko zaczęliście poruszać się w jego tempie. Byłaś na skraju uniesienia. Doszłaś, a niedługo potem doszedł również i on. Opadł wymęczony koło ciebie, obrócił głowę w twoim kierunku i spojrzał ci w oczy. Uśmiechnął się lekko, dalej dysząc. Przewróciłaś się na bok w jego stronę.
-Pamiętasz jak kiedyś notorycznie chciałaś mnie zeswatać z innymi dziewczynami, a ja stale mówiłem, że mam już kogoś?
-Yhm, pamiętam. - odparłaś, spuszczając wzrok.
-A wiesz, że miałem na myśli wtedy ciebie. - powiedział i zatopił cię w żelaznym uścisku.
Nic nie odpowiedziałaś, bo nie mogłaś. Zamurowało cię. Przez te wszystkie lata zastanawiałaś się, kto mógł być tą dziewczyną. Tak bardzo chciałaś wiedzieć jak ona wygląda, jaka jest, czy choć w najmniejszym stopniu przypomina ciebie. Odpowiedź była tak blisko. Tą dziewczyną byłaś ty.
-Saranghaeyo. - wyszeptał ci głębokim głosem do ucha. Przeszły cię miłe dreszcze.
-Saranghaeyo Oppa. - wycedziłaś przez zęby i poczułaś jak łzy spływają po twojej, jeszcze ciepłej, twarzy.
-Czemu płaczesz? - Odchylił się i spojrzał na ciebie. - Stało się coś? - zapytał z troską w głosie.
Pokręciłaś przecząco głową i otarłaś wierzchem dłoni napływającą łzę
-Po prostu jestem szczęśliwa. - dodałaś po chwili.
-Ja też. - Uśmiechnął się i oparł swoje czoło o twoje. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
Z góry przepraszam was za jakiekolwiek błędy. Pisałam to na szybko, także nie wiem jak do końca to wyszło. Mam nadzieję, że się wam podoba! Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, co do tego scenariusza to proszę byście je napisały, a ja postaram się poprawić. XDD To moje pierwsze dzieło, także proszę o wyrozumiałość :))

Super super super!!! Czekam z niecierpliwoscia na kolejne rozdzialy lub inne opowiadania z block b(nie obraze sie za +18) ^^ weny :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za twoją opinię !
OdpowiedzUsuńAwww...zostałam doceniona xD Nareszcie jakiś kom *.*
Cieszę się, że opowiadanko się podobało.Mam nadzieję, że reszta naszych opowiadań i te przyszłe także ci się spodobają.
Jeszcze raz dzięki za kom, o którego teraz tak trudno - ludzie coraz mniej komentują co powoduje, że nie za bardzo wiemy czy nasze wypociny są czytane i czy jest jakikolwiek sens by pisać to dalej ^^
Także jeszcze raz wielkie dzięki oraz polecam inne opowiadanka a co do twojej prośby to nie martw się opowiadania z Block B bedą pisane i być może kolejne niedługo zostanie dodane xD
Spoko spoko :) no ja mysle ze niedlugo ^^ ja po nocach nie spie, tylko czytam i czytam xD
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńJa się pytam dlaczego? DLACZEGO nikt was nie czyta?! Te opowiadania są boskie! <3
Mój kochany U-KNOW płacze ;ccc no normalnie serce mi się kraja, on to robi tak słodko ;3
Pierwszy raz spotykam się z taką konstrukcją *.* w sensie, że to niby o mnie (?) nie wiem jakby tu się wyrazić, po prostu pierwszy raz się z takim czymś spotykam, a za to ogromny plus XD
Mam nadzieje, że jeszcze znajdę tutaj następne opowiadanie z Kim'em <3
P.S. Możesz dawać czasem tłumaczenia, gdy używasz koreańskiego? Ja znam tylko japoński, ale domyśliłam się z kontekstu o co chodzi, a to tak na przyszłość ;)
Pozdrawiam i życzę weny ;*