czwartek, 23 lipca 2015

ITS JUST A JOB - CHAPTER 7





He's my everything. He's more than wonderful. I want to thank him for existing....


-Gdzie mieszkasz? - zapytał, otwierając pilotem auto. Dopiero co wychodziłam z klatki, a ten już zdążył otworzyć dla mnie drzwi. Nikt od dawna nie robił dla mnie takiego gestu, no chyba że Sunbae. 
-Myeong-dong 56. 10 minut drogi stąd. -odpowiedziałam, wsiadając do samochodu.
-No i wszystko jasne. - oznajmił, wsiadając od strony kierowcy.
Poczułam uczucie niepewności, gdy szykował się do odpalenia samochodu. Dziwnie się czuję, kiedy ktoś kieruje moim samochodem. Ostatni raz, kiedy ktoś nim kierował oprócz mnie był Sunbae. 

Wierzę, że jest dobrym kierowcą i czuję się z nim bezpieczna...

Spróbowałam odrzucić od siebie niepewność i lęk. Spojrzałam na otaczające nas bloki. Przeniosłam wzrok na niebo i płynące po nim szarawe chmury. Wczorajsze burzowe musiały poszybować w inne strony kraju. Wcale za nimi nie tęskniłam. Pogoda była o wiele lepsza od wczorajszej. Zza chmur gdzieniegdzie wystawały promienie słońca, które gdzieś za nimi świeciło całą swoją mocą. 
-No, no, powiem ci, że samochód masz fajny. – rzucił rozweselony, odpalając auto. - Nie zapięłaś pasów. - Zauważył Suga. Nim zareagowałam, on mnie wyprzedził. Schylił się w moją stronę i pociągnął za pasy tuż nad moim ramieniem. Patrzyłam na niego lekko zaskoczonym wzrokiem. Nasze głowy dzieliła niewielka odległość. Nie wydukałam z siebie żadnego odgłosu. Przepasał mój korpus pasami i zapiął. Zostawiając mnie w lekkim szoku. Nie mogłam na niego spojrzeć, więc patrzałam się w przód.
-Pasy zapięte. - oznajmił jakby nigdy nic. - Możemy ruszać!
Wjechaliśmy na ulicę i ruszyliśmy w stronę domu. Prowadził pewnie, umiejętnie i bezpiecznie. W jego jeździe wyczuwałam to sam stoickie zachowanie jakie miał Yesung. Można by powiedzieć, że chłopak zaczynał trochę przypominać mi mojego gderowatego przełożonego. Może dlatego, że byli podobnej budowy. Zastanawiało mnie, czy ma samochód, w końcu jakoś musiał się wprawić.


Cholera, no właśnie, Yesung! Powinnam do niego zadzwonić. Spytać się, jak się czuje, czy wszystko dobrze.

Napomknięcie o Yesungu w myślach sprawiło, że przypomniałam sobie o ważnej sprawie, jaką było choćby napisanie do niego. Troska i opieka, którą go obdarzam wyszła na jaw i zaczynała szaleć. Teraz nie mogłam tak po prostu zadzwonić. Może lepiej niech pierwszy zadzwoni. Gdyby był wolny, to z rana już, by się odezwał jak zwykle. Pewnie jest zapracowany, zresztą nic nowego. A ja mam wolne....Muszę chyba dziś postawić mu kawę. Jakoś na ostatnie myśli zrobiło mi się ciepło na duchu, a widok zmęczonego Sunbae od razu przywodził za sobą kubek kawy. 

Od jakichś 5 minut nie zamieniłam zdania z Yoongim. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale była to przytłaczająca cisza.
-Od jak dawna masz prawo jazdy?
-2 lata - rzucił skupiony na jeździe.
-Tak myślałam. Czuć to w płynności jazdy. – pochwaliłam go nieśmiało. Widać było skromny uśmiech na twarzy chłopaka. - Masz samochód?
-Aktualnie nie, ale Manager mi dawał, więc sporo jeździłem. - opowiadział – Ale teraz widzę, że Manager też mi dał. - zaśmiał się w swój uroczy sposób i spojrzał w moją stronę.
-Nie ciesz się tak, bo to tylko sytuacja kryzysowa. - rzuciłam zabawnie i odwzajemniłam jego uśmiech. Jeszcze przez parę minut jechaliśmy zanim dotarliśmy do celu.
-Mogę się ciebie o coś zapytać? - wydukał. Sprawiał wrażenie zmieszanego, jak gdyby nie był pewny, czy dobrze postępuje. 
-Jasne! Pytaj o co chcesz.
-Zastanawiają mnie twoje relacje z zastępcą CEO. - oznajmił w trochę kłopoczący się sposób. - Znaczy nie chodzi mi co was łączy, raczej co jest między wami. To znaczy nie - zaciął się. - Ah, nie o to mi chodziło... - Próbował dobrze dobrać zdanie, by nie wyjść na niegrzecznego, ale dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Nie sprawiło mi to żadnego kłopotu. 
-Hah, chodzi ci o Yesunga? - cicho się zaśmiałam, próbując dodać mu otuchy. - No cóż sunbae dużo dla mnie znaczy. Tu w Korei jest mi najbliższy. Oczywiście także teraz wliczając was. - mówiłam spokojnie, zerkając na przemijające widoki za oknem auta. - Gdy przyjechałam tu, poznałam go jako prawie że pierwszego. Traktował mnie inaczej, jak swojego, w przeciwieństwie do reszty. Zakolegowaliśmy się. Znamy się już 2 lata, więc teraz jest dla mnie można by rzec jak brat. Nie umiałabym bez niego się tu odnaleźć. Dużo mnie nauczył i mi pomógł. Robi to do teraz. - Na myśl o Sunbae przechodziły przeze mnie różne emocje, uczucia, odczucia i wspomnienia. 
-Umm, to tak samo jak dla mnie chłopaki. Gdy tu przyjechałem pierwszego poznałem Namjoona, później resztę, ale gdyby nie oni to tak naprawdę nie było by mnie tu teraz z tobą. - mówił spokojnie swoim głębokim męskim głosem. Mogłabym go słuchać dniami i nocami. - Teraz rozumiem, czemu Sunbae powierzył nas tobie pod opiekę. Poznał cię na tyle, żeby wiedzieć, że się w tym będziesz spełniać. 
Jego słowa zdziwiły mnie, ale przyjmowałam to spokojnie z lekkim zadowoleniem. 
-Tak sądzisz? - Przerwałam mu po cichu, patrząc na niego z zaciekawieniem.
-Yhym! - przyznał. - Wcześniejszy manager się z nami nie integrował, tylko odwalał brudną robotę i znikał. Z tobą jest trochę inaczej. Jeszcze jesteś w naszym wieku, próbujesz być dla nas niczym rodzina. Plus, widać w tobie duże pokłady na dobrego managera, który nas wybije. Hah! - Uśmiechnął się, zatrzymując samochód na podjeździe.
-No tak, zapomniałabym już o tej karierze. A kto jest waszym managerem? A, tak. No przecie, że ja! - zażartowałam i zaśmiałam się wraz z Sugą. 
-Jesteśmy! - zauważył dumnie. 
-Dobra robota! Zapamiętam twoją orientację w terenie! - Udałam surową manager i zaśmiałam się cicho. Chłopak odwzajemnił uśmiech, po czym wyszedł z auta. Nawet nie czułam się już tak słabo jak wcześniej. Jego osobowość i pozytywna aura wpłynęła na mnie kojąco.


                                                                        ***
Tymczasem pozostali członkowie...




-Hyung, Hyung! - Mechaniczne drzwi od sklepu otworzyły się, gdy do czujnika doszedł sygnał, że zbliżają się klienci. - Bierzemy wózek? - Jungkook podszedł do stanowiska z wózkami sklepowymi. Członkowie odwrócili się, by spojrzeć na zniecierpliwionego maknae.
Kookie patrzył się pytająco w stronę Jina, który stał z rękoma w kieszeniach i spoglądał na tablicę z promocjami.
-Yhym - Jin wydobył z siebie oczywisty pomruk, wciąż będąc zamyślony w promocjach. Jimin i J-Hope stali przy wejściowych drzwiach i bezmyślnie dla zabawy przechodzili przez ruchome drzwi. Śmiali się i robili głupie minie, na których widok Rap Mon tylko kręcił głową.
-Ej! Ma któryś drobne na wózek? Bo ja nie mam... - krzyknął zażenowany maknae.
-Hmm... chyba ja coś mam – Rap Mon przeszukiwał swoje kieszenie.
-Yah, wybrałeś się do sklepu, a nie masz przy sobie pieniędzy? - rzucił z przekąsem Jimin, który za pewne, jak zwykle zresztą, nie miał ani grosza przy duszy.
-Daj mu spokój, ty też pewnie nie masz ani grosza, biedaku! - Hobie uderzył Jimina w bark, śmiejąc się pod nosem.
-Masz. Przecież beze mnie byście zginęli... – Jin podał uradowanemu Jungkookowi drobne. -A teraz chodźcie, bo nasza manager z dwoma biedakami umierają z głodu. - oznajmił z rozbawionym tonem, klepiąc Rap Mona po plecach.
Wchodząc do sklepu modlili się w duchu, żeby nie spotkać żadnej fanki. Bycie idolem było ciężkie, a zakupy  to już istna makabra. Była godzina, kiedy fanki powinny być w szkołach, ale kto wie, jak może być z tutejszą młodzieżą. Najmłodszy jechał posłusznie przy najstarszym Hyungu, potulnie prowadząc wózek. Jin jak matka i gospodyni, co rusz wkładał do wózka produkty, powtarzając listę rzeczy do kupienia.
-Hyungim... - Uroczo i bezbronnie Jimin uczepił się rękawa Jina, patrząc mu się prosto w oczy. Wyglądał zupełnie jak dziecko naciągające rodzica. - Mogę batona?- Zrobił minę niewinnego szczeniaczka, na którą Jin ulegał w każdych przypadkach.
-Jeżeli powiem nie to się nie odczepisz, prawda? - Jin spojrzał na błagającego z
miną matki, patrzącej na syna.
-Yhym! - Jimin robiąc aegyo przed twarzą Jina oznajmił znacząco.
-Dobrze! Niech ci będzie. Kupię ci go, ale wiesz dobrze, że masz dietę, a ja nie będę wysłuchiwać na okrągło, że tyjesz. - Odepchnął ucieszonego Jimina już z batonem w ręku.
Reszta patrzała żenującym wzrokiem na szczęśliwego Chim Chima.
-To jest …i to też. I tamto też... - Jin pod nosem recytował listę zakupów.
-Co dzisiaj na obiad tak w ogóle? Bo głodny już jestem – Rap Mon zapytał znad wyświetlacza ipoda.
-Ja też się dokładam do pytania – dołączył Hobi, idący znudzony koło wózkowego maknae.
-I ja! - nawet Jimin dołączył, zostawiając na chwilę sklepowe półki.
Jin stanął i wyszedł z zamyślenia. Popatrzał na grupę głodomorów i wywrócił oczami z irytacją.
-Coś dobrego! - powiedział małostkowo, by nie zdradzać za dużo, chciał dziś zrobić coś wyjątkowego. - Koniec pytań! Dużo zostało, a mało czasu.
Grupa głodomorów westchnęła i zaskomliła jak zbity pies.
-Jak myślicie? Laura lubi kurczaka? - zapytał Jin po chwili, zmierzając do półki z ryżem.
-Chyba tak. W końcu kto nie lubi kurczaka? - odparsknął Rap Mon, dotrzymując mu kroku.
-Zdecydowanie! - rzucił Hobi.
-Hmm... skoro tak, to dobrze. - Sięgnął z górnej półki po opakowanie ryżu. Jin wiedział, że nawet gdyby nie lubiła to z dobrego wychowania, by spróbowała. Zapytał tylko by poznać opinię chłopaków. Chciał dziś zabłysnąć jego umiejętnościami kucharskimi.
-W ogóle to co myślicie o naszej Pani manager? - zapytał Rap Mon. Znowu coś sprawdzał na smartfonie. Uzależniony od internetu 24h na dobę. Wszyscy szli równym tempem, co rusz zerkając na półki i produkty.
-Myślę, że jest naprawdę fajna i ładna! - Wypowiedział się Jimin z tym swoim flirtem i podnieconym głosem. Chłopcy się zaśmiali.
-Naprawę ładna! Naprawdę! - dodał uradowany Hobie. - Widzieliście te jej niebieskie oczy?! - spojrzał rozmarzony na resztę grupy i dostrzegł że albo się uśmiechają albo myślą z zaciekawioną miną.
-Znamy ją tak krótko, ale przypadła nam do gustu. - objął głos leader. - Jakby nie patrzeć to do pierwszego managera długo się przyzwyczajaliśmy i podchodziliśmy z respektem. A przy Noonie, jak sami zauważyliście czujemy się naprawdę komfortowo i traktujemy ją jakby już od niepamiętnych lat była w naszym składzie. - Wodził wzrokiem po telefonie i słuchających. Kiwali głową i coś mruczeli pod nosem na końcowe słowa leadera.
-To dziwne, nigdy bym nie pomyślał, że zaprzyjaźnię się z Europejką, ale już wiem dlaczego mi przypadła do gustu... - nie dokończył Kooki.
-Dlaczego? - zapytał Jin, przerywając w pół zdania maknae.
-Bo znacząco różni się od Koreańskich dziewczyn, ale w dobrym znaczeniu. - oznajmił Kooki.
-Umm, masz rację! Jest miła, inteligentna, ambitna, przyjacielska, komunikatywna... - wymieniał Jin.
-Ładna, słodka, troskliwa, urocza, ładna … - dołączył Hobi ze swoimi dopatrzeniami.
-Opiekuńcza, normalna – Kooki też się wtrącił.
-Seksowna, urodziwa i niezła z niej sztuka! - rzucił dostatecznie głośno Jimin. Na jego poglądy zaczęli głośno się śmiać, aż Ajushi kupujący obok zmierzył ich wzrokiem. Hobie lekko klepnął go w głowę, by wybić mu to co powiedział, ale sam w głębi ducha zgadzał się z nim w całości.
-Nie zapominaj, że to nasza manager... - przypomniał mu Rap Mon. Na co Jinowi zrobiło się trochę głupio, ponieważ przez chwilę zapomniał o tym. Zapiekły go poliki i szybko z pretekstem dalszych zakupów odwrócił się do półek. Kooki też poczuł się dziwnie. Może to przez to, że jest najmłodszy. Od samego początku poczuł coś niebywałego, kiedy zobaczył nową manager, ale nie umiał tego opisać. Poczuł od niej ciepło i szczere intencje, które doceniał u innych. Jej uroda i inność także go zauroczyła. - ...ale też i kobieta, więc to normalne, że zwraca naszą uwagę. - dorzucił w rozluźnieniu atmosfery Namjoon, który poczuł, że coś w nim nie zgadza się z tym, co powiedział. Zauważył, że każdy z członków poczuł coś na te słowa. Od razu przypomniał mu się obraz Laury w kuchni z Jinem, zakuło go uczucie, którego nie umiał od siebie odepchnąć.
Jimin całkowicie zrozumiał pierwszą część wypowiedzi Rap Mona, ale to ta druga bardziej przypadła mu do gustu. Nie miał zamiaru przejmować się tym, że to ich manager i zakazywać sobie tego na co miał ochotę. Jednak wiedział doskonale, że teraz tak sobie może myśleć, bo w jej obecności staje się zupełnie inny. 
-A jak myślicie, co myśli Suga i V o Noonie? - rzucił maknae, zmęczony kładąc się ramionami na poręcz wózka.
-Pewnie myślą to samo, co my. Widziałem po Sudze, że jest zadowolony, a wiecie jak trudno go uszczęśliwić. Zawsze coś mu przeszkadza. - mówił, szukając zaobserwowane zachowania nieobecnych członków Hobie.
-V mówił, że bardzo się cieszy z takiej decyzji zastępcy CEO. - zabrał głos Jimin. - Widziałem jak na nią patrzy. A wiecie, że on jak wydaje się być ciągle zadowolony i łatwowierny to też jest tak na odwrót. Zauważyliście, że Suga i V są tak naprawdę do siebie bardzo podobni?! - stwierdził, dostrzegając wspólną cechę nieobecnych tu chłopaków.
-Ty! Masz rację! - Kooke przyznał rację Jiminowi.
-Tylko, że jeden umie po sobie sprzątać, a ten drugi nie umie nic zrobić w domu poza leniuchowaniem. - zauważył rozweselony Jin. Na te słowa członkowie jak jeden mąż wybuchli śmiechem wracając pomału do ostatnich produktów z listy.
Całkowicie zatracili się w wir zakupów. Co parę chwil stos w koszyku się powiększał.
Rozległ się dźwięk dzwonka. Impulsywnie sprawdzali swoje telefony. Był to telefon Hobiego.
-To V. - oznajmił, spoglądając na dotykowy ekran. Odebrał.  - Tak Hyung?
-O hej, co tak długo? - pytał zniecierpliwiony V. – Umieram z głodu. Pośpieszcie się! 
-Poczekaj jeszcze chwilę. - spokojnie mówił. - Niedługo będziemy!
-Siedzę sam, bo Suga pojechał po coś z Laurą do jej domu, a mi kazali zostać, bo was nie ma. Dziwnie tak samemu być w dormie. - Tłumaczył. - Pośpieszcie się! -  Głos jak zwykle donośny i lekko ciężki, przez słuchawkę w ogóle się nie zmieniał. 
Chłopaki patrzyli na aktorskie miny Hobiego, wysłuchującego nachalnego Taehyunga.
-No to kupcie mi coś dobrego, bo nie wytrzymam. - urwał V, kiedy Hobie rozłączył się, bo bolało go już ucho. V mógł mamolić gębą godzinami, a on nie chciał wciąż wysłuchiwać jego wywodów.
-Co mówił? - spytał, mącący w dłoni batona Jimin.
-Pytał się, czy długo jeszcze i mówił, że jest sam i żebyśmy się pośpieszyli.
-Jest sam? - zdzwił się Jin. – A gdzie Noona i Hyung?
-Pojechali do jej domu po coś tam. - oznajmił, nie znając szczegółów.
Jin poczuł zdenerwowanie które przyszło samo na słowa Hobiego.
-Nie może wychodzić na dwór, bo bardziej się doprawi! - powiedział stanowczo zatroskany. - Dobrze wracajmy do domu. - Popatrzał na koszyk pełen zakupów.
Kooki ruszył w stronę kas. Chłopaki za nim. Rozpakowali szybko wszystkie produkty. Po skasowaniu włożyli je do reklamówki i żwawym krokiem ruszyli do vana.






1 komentarz:

  1. Jak zawsze świetne ^-^ Dlaczego wszyscy robią z Jimina faceta, który patrzy tylko na wygląd? :D
    Czekam na nexta XD
    Powodzenia i weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy